Forum www.atisdalefan.fora.pl Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Zashley

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.atisdalefan.fora.pl Strona Główna -> ♥ Artworks / Opowiadania
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ashleyfan
Suddenly



Dołączył: 31 Lip 2010
Posty: 13
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: dziewczyna

PostWysłany: Wto 22:21, 03 Sie 2010    Temat postu: Zashley

Opowieśc ślepca,który zobaczył miłośc...


Lejdis & Dżentelmens, po raz pierwszy w swoim skromnym dobytku, AshleyFan I znana także jako Afuśś, poddała się impulsowi i napisała coś, co jest tak ryzykowne jak skakanie na bungee bez liny. A więc, jestem gotowa na wszelką krytykę z którą z pewnością się spotkam

Dodam jeszcze,że opowiadanie jest oparte na moim ulubionym serialu "Dr House"



Jonathan J. Davis (ur. 10.04.1927r. – 14.02.2009r.)
Jonathan J. Davis urodził się w Berlinie. Dwa lata po urodzeniu wraz z matką przeprowadził się do New Jersey. Jego ojciec zmarł zaraz po jego urodzeniu. Został zastrzelony przez współpracowników jego firmy. W wieku 12 lat znów został osierocony, gdyż jego matka zmarła na zawał serca. Rok potem, w wyniku genetycznej choroby stracił wzrok. Nie miał nikogo. Nigdy się nie ożenił, nie miał dzieci ani wnuków. Umierał również sam. Odkąd pamiętał, zawsze musiał radzić sobie sam. Mimo wszystko, o ironio, napisał książkę p.t. „Miłość i inne nieuleczalne choroby”. Opisał w niej wszystkie swoje przygody, w których swoją tezę głoszącą, że z miłości i tak się nikt nie uleczy, opierał na spotkaniach z ludźmi na swojej drodze. Jedną właśnie chciałabym wam przedstawić. Jedną z jego ulubionych.


Nie pamiętam która była godzina, nie pamiętałem także jaki mieliśmy dzień, ale poczciwy Mark, przypomniał mi, że mam umówioną wizytę u lekarza. W którymś ze szpitali, prowadzono przełomowe badania nad przywracaniem wzroku, a że ja już w swoim życiu dużo przeżyłem, postanowiłem być królikiem doświadczalnym. Zajechaliśmy taksówką przed owy szpital i po tym, jak Mark zapłacił należytą sumę, weszliśmy do budynku.
- Witam, nazywam się Davis. – Przedstawiłem się kulturalnie do osoby siedzącej za ladą recepcji.
- Pan Jonathan Davis? – zapytał kobiecy głos.
- We własnej osobie. – Uśmiechnąłem się przyjaźnie.
- Jack, przywieź wózek! – krzyknęła i po chwili siedziałem już na wózku z dwoma kółkami.
- Nasza dyrektorka jest zaszczycona, że zgodził się pan na zabieg – tłumaczyła słodkim głosem kobieta, a ja uśmiechałem się tylko lekko. Było mi miło, że sprawiłem komuś przyjemność. Po przebyciu krótkiego dystansu, zatrzymaniu się, usłyszeniu ciekawego dźwięku, który miał na celu przywołać windę, wózek znów ruszył i znalazłem się w tym, zapewne ciasnym pomieszczeniu. Winda uniosła nas w górę. Te cztery ściany wypełniał słodki zapach kobiecych perfum, i z pewnością nie były to perfumy pielęgniarki, która zawoziła mnie do celu. Były to perfumy kogoś, kto był w windzie znacznie wcześniej niż ja.
- Sądzisz, że wyrzuci Karl’a? – zapytał męski, nieznany dotąd mi głos. Brytyjski akcent.
- Nie wiem Chase, właściwie to zdrada nie ma nic wspólnego z medycyną – odpowiedziała mu posiadaczka tych ciekawych perfum.
- Mam nadzieję. Zac… - Nie usłyszałem dalszej części wypowiedzi Brytyjczyka, bo wózek znów ruszył i wyjechałem z windy. Po minucie dotarliśmy prawdopodobnie do sali , bo dźwięki rozmów, odgłosy aparatury i skrzypienie kółek łóżkowych znacznie ucichły. Pojazd stanął.
- Zaraz zajmie się panem koleżanka. Będziemy musieli pana przebrać i pobrać panu krew – wytłumaczyła kobieta z recepcji.
- Dobrze – powiedziałem i z jej pomocą, usiadłem na łóżku szpitalnym. Po poznaniu się z następną pielęgniarką, przebraniu się i pobraniu mojej krwi, położyłem się i przymknąłem powieki.
- Mark?
- Tak, Jonathanie? – zapytał miło. Zawsze był z niego miły chłopak.
- Widzisz, teraz zajmie się mną sztab specjalistów, pielęgniarki. Nie widzę sensu trzymania cię tutaj bez potrzeby. Idź do domu, odpocznij, spędź trochę czasu z dziećmi, żoną – powiedziałem.
- Jesteś pewien, Jonathanie? – Mimo różnicy wieku pozwoliłem mu mówić do siebie po imieniu. Właściwie różniliśmy się tylko datą urodzenia i poglądami politycznymi, więc czemu nie?
- Tak. – Uśmiechnąłem się przyjaźnie. Mark wstał i złożył „New York Times’a”, którego zwykł czytać, po czym założył płaszcz i udał się powoli do wyjścia. Mimo, że straciłem wzrok przeszło 69 lat temu, nauczyłem się rozpoznawać nawet te bardziej skomplikowane czynności jak uśmiech czy niemy płacz, słuchając. Miałem 82 lata, a miałem słuch, którego nie powstydził by się piętnastolatek. Mark rozsunął drzwi.
- Przyjdę jutro – powiedział zanim wyszedł. Zaśmiałem się cicho.
- Wiem. – Drzwi zasunęły się za wychodzącym Markiem. Leżałem samotnie w pustej sali i zastanawiałem się nad zabiegiem, któremu miałem zostać poddany. Głównie zastanawiałem się czy będzie mnie coś bolało. Dobrowolnie zgodziłem się na operację, bez względu na jakiekolwiek skutki uboczne. Moje życie nigdy nie było usłane różami i pewnie już nie zdąży być. Ostatnią rzeczą, która mogłaby w moim istnieniu mnie ucieszyć, byłoby przywrócenie mi wzroku. I choć miałbym się nim cieszyć przez dwa dni albo dwa miesiące, to i tak byłbym wdzięczny. Po moim głębokim zastanawianiu się, zacząłem się wsłuchiwać w głuche dźwięki dochodzące z korytarza. Ktoś szedł szurając kapciami o podłogę, ktoś zapewne rozwiązywał krzyżówkę stukając długopisem o powierzchnię kartek, a ktoś jeszcze pił na korytarzu herbatę lub kawę, bo usłyszałem brzdęk filiżanki. Lecz tym co najbardziej zwróciło moją uwagę, bynajmniej nie było porcelaną czy długopisem. Był to dźwięk obcasów. Co prawda, słyszałem tu już wiele tego typu dźwięków, ale żadna z właścicielek szpilek, nie szła w ten sposób. Stanowczo, szybko, wiedząc dokąd zmierza. W tym stukocie wyczuć można było potężną władzę, jaką posiadała ta kobieta. Dźwięk przybliżał się i przybliżał, i zanim zorientowałem się, że zbliża się do mojej sali, drzwi rozsunęły się, a właścicielka wraz ze swoimi władczymi obcasami weszła do środka. Liliowy zapach perfum wypełnił pomieszczenie do tego stopnia, że na chwilę zapomniałem gdzie jestem.
- Dzień dobry – powiedziała kobieta. Jej głos był spokojny, ciepły i delikatny. Z pewnością była dobrym człowiekiem.
- Dzień dobry – odpowiedziałem.
- Nazywam się Ashley Green, jestem dyrektorką szpitala – przedstawiła się.
- Bardzo miło mi panią poznać. Kim jestem, zapewne już pani wie. – Uśmiechnąłem się przyjaźnie.
- Tak, wiem, i to bardzo dobrze. – Tym razem to ona się uśmiechnęła.
- A więc, kiedy będzie robiony zabieg? – zapytałem.
- Wszystko musimy przygotować. Najpierw przejdzie pan badania, które przygotują pana do dalszych zabiegów. Później ponownie pobierzemy panu krew, i dopiero wtedy będzie można przeprowadzić test – wytłumaczyła mi.
- Bardzo dużo z tym pracy. Nie żal pani czasu, na takiego piernika jak ja? – zapytałem. Kobieta zaśmiała się ciepło.
- Gdybym nie lubiła swojej pracy, nawet nie przyszłabym dziś do szpitala. A jak pan słyszy jestem tutaj, codziennie, więc gdyby pan czegoś potrzebował lub chciał porozmawiać, jestem do pana dyspozycji – powiedziała uprzejmie.
- Jest pani bardzo dobrym człowiekiem. – Oparłem się o poduszkę za sobą.
- Zawsze się staram, i dziękuję – powiedziała.
- Czy obrazi się pani, gdybym miał do pani trzy prośby? – zapytałem.
- W żadnym wypadku. Zamieniam się w słuch – rzuciła i zamilkła.
- Po pierwsze, czy pozwoli pani, że będę zwracał się do pani na ty? Będzie mi znacznie łatwiej używać imienia, bo jestem już stary i regułka pan ,pani trochę mi się znudziła. Zresztą, ma pani takie ładne imię, czemu by tego nie wykorzystać. Kobieta znów się zaśmiała.
- Nie ma najmniejszego problemu. – Uśmiechnęła się.
- A teraz, Ashley, czy obraziłabyś się, gdyby poprosił cię abyś pozwoliła mi dotknąć swoich dłoni? – zapytałem. Tym razem nie odpowiedział mi jej śmiech, a cisza.
- Chce mi je pan połamać? – spytała. Tym razem była moja kolej, aby się zaśmiać.
- W życiu nie skrzywdziłem muchy – powiedziałem. Po paru sekundach ciszy, poczułem jak jej dłoń dotyka mojej. Złapałem ją delikatnie.
- Nie bój się , i podaj mi drugą. Obiecuję, że ci ich nie odgryzę – zapewniłem. Druga dłoń dołączyła do pierwszej. Teraz wiedziałem, że mam małe dłonie, bo obydwie mogły schować się w moich. Miała długie, chude palce, i mimo tego, jej dłonie były silne. Lecz ku memu zaskoczeniu, na jej serdecznym palcu nie znajdował się żaden pierścionek, ani obrączka. Ten fakt dał mi do myślenia.
- I teraz wiem o tobie więcej niż myślisz. Nawet nie zdajesz sobie sprawy ile można wyczytać z ludzkiej dłoni za pomocą dotyku – powiedziałem i puściłem jej dłonie, a ona bez większego pośpiechu je zabrała. Chyba już przestała się mnie bać.
- Jeszcze jedna prośba – przypomniała.
- Tak. Posłuchaj mnie drogie dziecko, jestem starym człowiekiem, wiele w swoim życiu przeszedłem i poznałem wielu ludzi. Teraz znajduję się w obcym miejscu, i nie ukrywam, że lekko mnie to przeraża. Dlatego też, chciałbym cię prosić, czy byłabyś tak dobra i była ze mną przy każdym z ważniejszych zabiegów? Wiem, że jesteś dyrektorką tego szpitala, ale znaczyłoby to dla mnie bardzo dużo. Teraz to ty jesteś jedyną osobą, której tu ufam.
- Będę zaszczycona – wyszeptała. Ciekaw byłem co o mnie myśli, lecz mimo tego, że byłem strasznie wygadanym staruszkiem, to nie zebrałem się na odwagę aby o to zapytać. Może kiedy indziej.
- Teraz muszę już iść, ale za dwie godziny przyjdę wraz z moimi współpracownikami i zabierzemy pana na badania – powiedziała i zniknęła za rozsuwanymi się drzwiami, których dźwięk przez następne dni był mi bardzo bliski.

Parę godzin później drzwi ponownie otworzyły się, a do pokoju weszła kobieta z którą znajdowałem się rano w windzie. Ten sam zapach truskawek. Doszedłem do wniosku, że kobiety w tym szpitalu bardzo o siebie dbają .
- Dobry wieczór – powiedziała. Po jej głosie poznałem, że jest jeszcze bardzo młoda.
- Dobry wieczór – odpowiedziałem.
- Nazywam się doktor Marthy i zabiorę pana na badania – wytłumaczyła.
- Teraz? – zapytałem.
- Tak. Coś nie w porządku? – zapytała zmieszana.
- Bo widzisz, drogie dziecko, doktor Ashley…
- Tak, doktor Ashley wszystko mi wytłumaczyła. – Przerwała mi. – Tylko, że nie może teraz przyjść, bo ma spotkanie. Niech się pan nie martwi, będzie na badaniach, ja jestem tu aby pana tam zawieźć – powiedziała i wsunęła swą dłoń za moje plecy, aby pomóc mi wstać.
- W takim razie, wszystko w porządku. – Uśmiechnąłem się i po chwili siedziałem już na wózku dla niepełnosprawnych. Jechaliśmy przez pięć minut korytarzem poczym wjechaliśmy do sali. Doktor Marthy znów pomogła mi wstać i zostałem położony na dość twardy łóżku. Już wtedy wiedziałem, ze nie zaliczę tego badanie do ulubionych. Chwilę potem łóżko ruszyło. Nie wiedziałem co się dzieje.
- Chwileczkę! – powiedziałem i uniosłem dłoń do góry, aby zatrzymali urządzenie. Stanąłem miejscu.
- Coś się stało? – zapytała młoda kobieta.
- Widzi pani, nie wiem gdzie jestem i czuję się nieswojo, poza tym, nie ma tu dok…
- Niech pan się uspokoi, wszystko jest w jak najlepszym porządku. – Głos Ashley przemówił przez mikrofon. – Musimy zrobić tomografię głowy, aby sprawdzić czy nie będzie żadnych niechcianych komplikacji podczas operacji – wytłumaczyła mi.
- W takim razie, jestem spokojny – powiedziałem.
- Świetnie. Niech się pan teraz nie rusza – poprosiła doktor Green, a ja zastygłem jak kamień. Technologie zrobiła miliony kroków w przód, skoro jakieś łóżko robiło zdjęcia wewnętrzne głowy. To wszystko było dla mnie nowe. Całe życie spędziłem praktycznie w swoich czterech ściana, z Markiem u boku, który jako mój asystent pomagał mi na każdym kroku. Nie lubiłem tego, że nie byłem samowystarczalny, ale człowiek sam powoli się do takich sytuacji przyzwyczaja, zwłaszcza gdy wie, że sam sobie nie poradzi.
- Już, może się pan poruszyć – powiedziała Green, a ja wypuściłem powietrze z płuc. Nawet nie wiedziałem kiedy je wstrzymałem.

Po badaniu wróciłem z powrotem do sali, i wywnioskowałem, że jest już dość późno, bo oprócz pikania różnych sprzętów, z korytarza nie było słychać żywej duszy. Wtedy właśnie usłyszałem ten dziwaczny chód. Jakby nie dwie nogi, a trzy, odbijały się od podłogi. Bardzo mnie to zaintrygowało, zwłaszcza, że kroki zbliżały się do mojej sali. Drzwi znów się rozsunęły, a do pomieszczenia wszedł niezidentyfikowany jeszcze obiekt.
- A więc to pan? – powiedział męski głos. Słychać w nim było nutkę zarzutu.
- Ja to ja, i zawsze tak było. Pytanie brzmi, kim pan jest? – zapytałem.
- Jestem panem tego świata i przybyłem tu, aby cię uratować – powiedział z teatralną powagą.
- Wyśmienicie. – Uśmiechnąłem się. – Czas najwyższy, bo zaczyna mi się nudzić.
W pomieszczeniu nastała cisza, a mężczyzna przeszedł parę kroków. Tych potrójnych. Teraz stało się to dla mnie zrozumiałe. Chodził o lasce.
- Co pana do mnie sprowadza? – zapytałem.
- Już mówiłem, przysz…
- A tak naprawdę? – zapytałem ponownie. Mężczyzna westchnął ciężko.
- Przyszedłem zobaczyć gościa, który wzbudza taką sensację w żeńskiej części personelu tego szpitala – odpowiedział, a ja zaśmiałem się.
- To absurd – zaprzeczyłem.
- Wcale nie, i nie będę udawał, że jest mi to na rękę. Zabiera mi pan sławę i kobiety, a zwłaszcza taką jedną – wytłumaczył. Znów postanowiłem się zaśmiać.
- Jaką jedną? – Próbowałem się dowiedzieć.
- Wredną jędze, która pastwi się nade mną dniami, i nocami – powiedział zmieniając swój głos, na jeden z tych tani horrorów.
- Wnioskuję, że powinien się pan bardziej cieszyć niż zazdrościć – rzuciłem. – Chyba, że jest pan nieuleczalnie chory.
- Jestem! Na nogę – rzucił z przekąsem.
- Mówię o innej chorobie. O chorobie, której nie da się wyleczyć. Bardzo spotykana, powinien pan o niej słyszeć, bo zgaduję, że jest pan lekarzem.
- Jestem diagnostą.
- Jeszcze lepiej. – Uśmiechnąłem się szeroko. W zamarłym korytarzu zabrzmiał stukot znanych mi dobrze obcasów. I nie tylko ja je usłyszałem.
- O nie, jędza się zbliża – zaalarmował.
- A więc to o nią jest pan zazdrosny. Nie dziwię się, ona jest bardzo ciekawym człowiekiem – powiedziałem.
- Skąd pan…
- Skąd wiem, że to doktor Ashley? Ach, wiele w życiu się nauczyłem - westchnąłem, i w tym samym czasie rozsunęły się drzwi.
- Zac, wynocha – powiedziała surowo. Coś czułem, że ta dwójka to ciekawy przypadek.
- Ale przecież my tylko rozmawiamy – zaprotestował mężczyzna głosem sześciolatka. Zaśmiałem się cicho.
- Dokładnie. Nie ma się czym niepokoić. Poza tym, sam nudzę się tutaj przeokropnie, a ten ciekawy diagnosta przynosi mi wiele rozrywki. – Próbowałem załagodzić sytuację.
- Widzisz? Wreszcie mnie ktoś docenia, nie to co ty – powiedział z wyrzutem w stronę kobiety.
- Ja cię nie doceniam? Pozwalam ci spać w moim domu – rzuciła. W ten sposób rozmowa wybuchła pomiędzy tym dwojgiem, a ja niczym dwulatek na filmach Disney’a, siedziałem zauroczony i słuchałem tych pozornych dokuczliwości.
- Chodź jest dwudziesta, a pan Davis ma jutro kolejny zabieg i musi wypocząć – powiedziała uśmiechnięta. Nawet nie zdałem sobie sprawy gdzie uciekły mi te wszystkie godziny.
- Tak, mamo – jęknął mężczyzna. Od razu go polubiłem. – Może być pan pewien, że będę pana odwiedzać. Chociażby, aby zrobić tej jędzy na złość.
- Zac! – krzyknęła kobieta. Ta dwójka była niezwykła.
- No już idę, idę! – Znów jęknął i po wyjściu zasunął drzwi. Potem usłyszałem tylko stukot obcasów, potrójny chód mężczyzny, a potem ciszę.

Dni mijały, a ja byłem poddawany kolejnym badaniom, które miały na celu przygotować mnie do eksperymentu. W tym czasie poznałem wiele życzliwych osób. Po głębszym poznaniu, doktor Marthy wraz z doktorem Walker’em, który okazał się nie być Brytyjczykiem a Australijczykiem, przychodzili do mnie co dzień ze świeżymi nowinami i informacjami ze świata jak i z najbliższego otoczenia. Dowiedziałam się ile romansów jest między pielęgniarkami, a salowymi, lub ku memu zdziwieniu także między innymi pielęgniarkami.
Byli miłymi dzieciakami, i uznałem także, że mają się ku sobie. Doktora Karl’a poznałem tylko z opowieści, bo jak twierdziła doktor Marthy, nie był towarzyskim typem człowieka.
Usłyszałem też parę słów o Michael’u Jonson’ie, najlepszym i zarówno jedynym przyjacielem doktora Pettersona(Zac), ale jego także nie dane mi było poznać. Mark odwiedził mnie parę razy, opowiadając o swoich dzieciach i ich ocenach w szkole. Sam doktor Petterson odwiedzał mnie sporadycznie, twierdząc, że szkodzi mu przebywanie w moim towarzystwie, bo za każdym razem gdy wychodzi z mojej sali ma ochotę uratować cały świat. Lecz gdy przychodził, często śmialiśmy się razem, i dyskutowaliśmy o swoich poglądach na świat. Doszedłem do wniosku, że jest on inteligentnym, choć nieco złośliwym człowiekiem. Zawsze, gdy u mnie w sali pojawiał się doktor Petterson, po paru minutach zjawiała się także doktor Green. Najczęściej aby zaciągnąć go do pracy, od której tak bardzo lubił się wymigiwać. Czasami jednak, po marudzeniu diagnosty, do którego niewątpliwie miała słabość, zostawała na chwilę z nami, aby odpocząć od pracy. Zawsze też, gdy wychodziła do domu, wstępowała do mnie pytając jak się czuję i czy niczego mi nie potrzeba. Była bardzo uczynną dziewczyną. I tak spędziłem w szpitalu tydzień oparty na pobieraniu krwi, badaniach i zabiegach przygotowujących.

W końcu nadszedł dzień, w którym moje życie miało zakręcic się o sto osiemdziesiąt stopni. Po tym jak się obudziłem i zjadłem jakiś substytut śniadania, bo posiłkiem składającym się z grzanki i gorzkiej herbaty śniadaniem bym nie nazwał. Ale, skoro nie mogłem nic spożywać to nie mogłem. Około dwunastej, tym razem na łóżku, zostałem przewieziony do sali operacyjnej. Z pewnością znajdowało się tam wielu ludzi, bo rozmowy otaczały mnie ze wszystkiej strony. W końcu był to przełom w medycynie, nic dziwnego, że każdy chciał być jego świadkiem.
- Po raz ostatni zapytam, czy zgadza się pan na operację? – zapytał lekarz prowadzący.
- A ja, po raz kolejny powiem, że tak. – Usłyszałem lekki śmiech zgromadzonego tłumu.
- W takim razie teraz pana uśpimy i zobaczymy się po operacji – powiedział.
- Trzymam pana za słowo. – Uśmiechnąłem się.
- Niech pan liczy od dziesięciu w dół – powiedział i założył mi maskę tlenową zakrywając usta i nos. Jedyne, co pamiętałem, było to, że doliczyłem do ośmiu.

Obudził mnie potworny ból w tylnej części głowy. Tak mnie bolało, że miałem ochotę zwymiotować. Z czasem gdy odzyskiwałem przytomność, ból się oddalał by po chwili zupełnie zniknąć. Słyszałem jakiś głosy, ale nie do końca je rozpoznawałem. Dopiero po jakimś czasie udało mi się je rozpoznać.
- Słyszy mnie pan? – To był głos doktor Green. Pokiwałem lekko głową, nie będąc jeszcze w stanie nic powiedzieć.
- Niech mi pan powie, jak się pan nazywa – poprosiła. Nabrałem powietrze w płuca.
- Jona… Jonathan Davi… Davis – powiedziałem z trudem.
- Bardzo dobrze. Niech pan teraz odpoczywa, spróbuje się przespać, a my wrócimy a parę godzin – powiedziała i wraz z paroma innymi ludźmi wyszła z pokoju. Zastanawiałem się czy się udało, czy będę widział. Nikt mi nic nie powiedział, więc nie wiedziałem czy jest dobrze czy źle. Jedyne co w tamtej chwili wiedziałem, było to, że mam na oczach opatrunki i nawet gdybym podniósł powieki, to i tak nic bym nie zobaczył. Po chwili poczułem się bardzo senny i tak, jak prosiła mnie doktor Green, udałem się do krainy snu, aby obudzić się zupełnie innym człowiekiem.

- Jak się pan czuje? – zapytała ponownie Ashley.
- Jak nowo narodzony – odpowiedziałem i poprawiłem kołdrę na łóżku.
- To ta chwila. Jest pan gotowy? – Słyszałem w jej głosie pewnego rodzaju podekscytowanie.
- Chyba tak – westchnąłem. Choć tego nie okazywałem, bałem się ogromnie. Mimo, iż byłem przyzwyczajony do ciemności, chciałem jeszcze kiedyś zobaczyć wiosnę i jesień, chciałem zobaczyć jak wyglądam. Mojej twarzy dotknęły męskie dłonie i zdjęły opatrunki z oczu.
- Teraz, bardzo powoli, nich pan podniesie powieki – poinstruowała mnie kobieta. Bardzo powoli, z sercem dudniącym mi w piersi, uchyliłem powieki. Wszystko było strasznie jaskrawe i jasne. Tak jasne, że aż mnie zabolało i musiałem zamknąć oczy.
- Spokojnie, nie tak szybko. Niech pan poczeka i spróbuje jeszcze raz. – Jej ciepły głos rozbrzmiał w pokoju. Odczekałem krótką chwilę i znów spróbowałem. Tym razem kolory nie były już tak strasznie ostre lecz wciąż, w pewnym stopniu mnie drażniły. Rozejrzałem się dookoła i poczułem, jak doktor Ashley ściska moją dłoń. Spojrzałem na nasze dłonie i ku memu szczęściu zobaczyłem je. Zobaczyłem te długie, chude palce, które poznałem tydzień temu. Zobaczyłem także srebrny pierścionek z kamyczkiem, którego wcześniej nie poczułem. A więc jednak miała kogoś, a ja już dobrze wiedziałem kogo.
- Widzi pan? – zapytała, a ja nie odrywając wzroku od ozdoby na jej palcu powiedziałem:
- Piękny pierścionek. Usłyszałem oklaski. Udało się. Największy przełom w historii medycyny. Mój wzrok, po sześćdziesięciu dziewięciu latach znów widziałem. Nie tak dobrze jak wtedy, jeszcze nie, ale widziałem zarysy, a to już sprawiło, że odnieśli sukces. Kobieta ścisnęła mnie mocniej za rękę. Udało jej się, mnie się udało. Oni dali mi szansę na nowe życie, za co byłem im do końca tego życia wdzięczny.

Dni mijały, a atmosfera zdawała się opadać. Wszyscy już wiedzieli o tym, że przywrócono mi wzrok, więc wszystko wróciło na swoje należyte miejsce. Ja siedziałem w sali i podziwiałem świat za oknem. Nie mogłem się jeszcze przyzwyczaić. Od czasu gdy odzyskałem wzrok, żaden z moich poznanych przyjaciół nie przyszedł mi się pokazać, włączając Ashley. Tego dnia, przyszli wszyscy. Na początek przyszła doktor Marthy wraz z doktorem Karl’em. Ta młoda kobieta miała niezwykłą urodę choć nie była zaskakująca. Wyglądała na miłą, uczciwą dziewczynę jaką w rzeczywistości była. Doktor Karl był przystojnym, czarującym młodzieńcem, który na swój sposób był trochę ciamajdowaty. Wyglądali tak, jak ich sobie wyobrażałem. Potem przyszedł do mnie doktor Petterson. I tu zaczęła się ta ciekawa część dnia.
- A nie mówiłem, ze jestem nieziemski? – zażartował. Zaśmiałem się.
- Rzeczywiście, aż mam ochotę cię schrupać – powiedziałem. Mężczyzna popatrzył na mnie lekko zszokowany, a ja znów się zaśmiałem.
- Staremu piernikowi dajesz się nabrać. – Tym razem to on się uśmiechnął. On też był przystojny, dobrze zbudowany i ciekawy mimo laski u boku. Potem usłyszeliśmy znajomy stukot i drzwi znów się rozsunęły, a w progu stanęła Ashley z uśmiechem na ustach. To był pierwszy raz kiedy nie wiedziałem co powiedzieć. Strasznie przypominała mi moją matkę. Choć pamiętałem ją jak przez mgłę, to ona też miała bląd włosy sięgające do ramion, lekko wystające kości policzkowe i zniewalający uśmiech. Dlatego też zasługiwała wobec mnie na szacunek.
- Właśnie tak wyobrażałem sobie piękno – powiedziałem, i uśmiechnąłem się gdy jej policzki zalał lekki rumieniec.
- Nie, tak właśnie wygląda zło! Jak pan spotka taką kobietę na ulicy, to niech pan ucieka gdzie pieprz rośnie, bo one kradną dusze poczciwym mężczyznom takim jak my – zaprzeczył doktor Petterson. Popatrzyłem na niego.
- Widzę, że udało jej się schwytać i pańską – powiedziałem, a on zmieszany podszedł do okna. Ashley wodziła za nim wzrokiem, a uśmiech nie znikał z jej twarzy.
- Widzę, że ty także straciłaś dla niego głowę. – Zwróciłem się do niej.
- Niestety – westchnęła, a ja kątem oka zobaczyłem, jak mężczyzna uśmiecha się do siebie.
- Tak, miłość to nieuleczalna choroba i jedyne co można z nią zrobić, to się do niej przyzwyczaić – powiedziałem.
- Ma pan absolutną rację – odpowiedziała mi kobieta.
- Jak zawsze – rzuciłem, a ona zaśmiała się szczerze, po czym popatrzyła na wciąż odwróconego do niej plecami mężczyznę.
- Idziemy? – zapytała. Odwrócił się i spojrzał na nią. O tak, byli zakochani po uszy. Widać to było w spojrzeniu.
- Idziemy – westchnął i ruszył do drzwi.
- Jutro pana wypiszemy – powiedziała przed wyjściem doktor Green.
- Nie będę ukrywał, że właśnie na to czekałem – powiedziałem.
- Nie wątpię. A więc do jutra – powiedziała, zasunęła drzwi i wraz z mężczyzną u boku oddaliła się w swoim kierunku. Tak, to zdecydowanie była moja ulubiona para. Stukot obcasów i trójnogi chód, którego nie zapomniałem do końca życia.


Jonathan J. Davis zmarł sześć tygodni po udanej operacji, która pomogła milionom osób na całym świecie. Jego książka, zgodnie z prośbą została wydana rok po jego śmierci. Jego kolejną prośbą było opublikowanie na ostatniej stronie książki listy osób, które przybyły na jego pogrzeb. Na liście znajdowały się wszystkie pary, które opisał w książce, łącznie z ludźmi których poznał i polubił. Na dwóch ostatnich miejscach


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez ashleyfan dnia Wto 22:25, 03 Sie 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Tusia.
Delete You



Dołączył: 26 Cze 2010
Posty: 446
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polska
Płeć: dziewczyna

PostWysłany: Śro 0:00, 04 Sie 2010    Temat postu:

Gdy zobaczyłam tytuł to o mało nie dostałam zawału.Ale to opowiadanie jest takie...inne.Ciekawe, nie oklepane.I ten człowiek.Jonathan...Zaintrygowała mnie jego postać.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ashleyfan
Suddenly



Dołączył: 31 Lip 2010
Posty: 13
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: dziewczyna

PostWysłany: Śro 0:26, 04 Sie 2010    Temat postu:

Dziękuje jesteś pierwsza :*
Nie wiem jak to może byc "inne"skoro to jest jedyne opowiadanie na forum Sad
nikt inny nie pisze a ja tworze już coś innego :*
Dziękuje ci bardzo Tusia :*


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Tusia.
Delete You



Dołączył: 26 Cze 2010
Posty: 446
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polska
Płeć: dziewczyna

PostWysłany: Śro 0:47, 04 Sie 2010    Temat postu:

Chodziło mi tak ogólnie o opowiadanie, nie tylko na forum Very Happy Tutaj akcja jest przedstawiona w inny sposób.W inny sposób patrzymy na parę.Masz może bloga z opowiadaniem?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ashleyfan
Suddenly



Dołączył: 31 Lip 2010
Posty: 13
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: dziewczyna

PostWysłany: Śro 1:01, 04 Sie 2010    Temat postu:

Nie przykro mi ale jeżeli chcesz właśnie dodałam nowy Very Happy
Pisałam całe wakacje tylko nie mam gdzie tego wklejac i na szczęście znalazłam to świetne forum


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Shocku
Delete You



Dołączył: 20 Mar 2010
Posty: 420
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: okolice Warszawy
Płeć: dziewczyna

PostWysłany: Sob 18:34, 07 Sie 2010    Temat postu:

Ojej.
Wskakuję na dział artworks , zobaczyć , czy ktoś dodał nowe fotografie , a tu w dziele opowiadanie , niedawno jeszcze pustym , ukazały się aż 4 opowiadania ! Postanowiłam poświęcić ten czas , na który czekałam całą sobotę ( 1h : / ) na przeczytanie choć jednego. Wybrałam to ostanie z listy , czyli chyba pierwsze dodane. Czytam i czytam i wyjść z podziwu nie mogę. Serio.
Napisałaś to po prostu świetnie , no ja nie będę nikogo oszukiwać , a w zwyczaju mam mówić szczerą prawdę , czasem w dość bezczelny sposób. Sprawić abym "zmarnowała" 25 minut na przeczytanie twórczości zupełnie mi nie znanej osoby (czyt. niepolecanej) i kolejne 5 na komentarz , to nie lada wyczyn. (cóż .. jestem wybredna)
W Twojej historii urzekła mnie postać pana Davisa. Niby przeciętny staruszek , który mimo 'ślepoty' zachowuje pozytywizm , a jednak ma coś w sobie , że od razu go polubiłam. Przyznam , że sceptycznie patrzyłam na 1 os. narrację jako stary dziadek , ale szybko porzuciłam tą myśli i pochłonęłam opowiadanie , jak zaczarowana. *.*
Niestety nie mam już tyle czasu , aby przeczytać pozostałe Twoje dzieła jeszcze dziś , lecz zobowiązuje się przeczytać je jeszcze w wakacje ; >
Na prawdę , wielki aplauz . Zasłużony aplauz . Za pomysł , ciekawe postacie , dobry pomysł i styl.
Pozdrawiam <3


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ashleyfan
Suddenly



Dołączył: 31 Lip 2010
Posty: 13
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: dziewczyna

PostWysłany: Nie 0:16, 08 Sie 2010    Temat postu:

Dziękuje Shocku mam nadzieje,że twoje słowa to nic takiego i,że naprawdę ci się podobało :*
A co do zobowiązania to nie mogę uwierzyc,że naprawdę komuś podobają się te wypociny,zwane opowiadaniem i ,że poświęcają swój wakacyjny czas.<szok> dziękuje :* :* :*


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Shocku
Delete You



Dołączył: 20 Mar 2010
Posty: 420
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: okolice Warszawy
Płeć: dziewczyna

PostWysłany: Pią 23:07, 03 Wrz 2010    Temat postu:

Wybacz , ale złamałam obietnicę. Nie przeczytałam , bo najzwyczajniej nie miałam dostępu do internetu. Dopiero teraz o mam na jakiś czas. Tak więc , przepraszam :>

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Natka
Delete You



Dołączył: 26 Sie 2010
Posty: 486
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Płońsk
Płeć: dziewczyna

PostWysłany: Sob 14:06, 04 Wrz 2010    Temat postu:

Musisz napisać coś jeszcze.To było suuuuper! Very Happy

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Natka dnia Sob 14:08, 04 Wrz 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.atisdalefan.fora.pl Strona Główna -> ♥ Artworks / Opowiadania Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Forum.
Regulamin